Psi Patrol Wymyślone Postacie Opowiadania Wiki
Advertisement
UWAGA ZMIANY!
UWAGA! W artykule zachodzą zmiany! Informacje mogą stać się NON-CANON!

Prolog

Widać budynek. Siedzi w nim suczka rasy Doberman.

-Znów ponieśliśmy porażkę. - przemówił wchodzący Sznaucer.

-CO? TY PALANCIE! - warknęła Dobermanka.Podbiegając do niego z zębami. - Teraz trzeba wywołać jakąś katastrofę, by sprowadzić Strażników Ziemi!

-W-wybacz, o-o pani. Wymyślę jakiś plan. - przeprosił ze skruchą. Dobermanka warknęła na niego. Wzięła go łapą za gardło. Po czym rzuciła na podłogę.

-Już, JA się tym zajmę.- odrzekła.

Zaczęła się śmiać złowieszczo.

  • Obraz przyciemnia się

Rozdział 1


  • Obraz rozjaśnia się.

Ryder wjeżdża na półpiętro. Widzi Brianę, Rossitę, Rose i Clarę.

-Hej Ryder!- przywitały się.

-Cześć, dziewczyny.- pomachał ręką brunet. -Co projektujecie?- zapytał. Spojrzały na siebie, ale w końcu pokiwały głowami.

-Tworzymy stroje, dla piesków z innego wymiaru jako Strażnicy. Nie będą takie, same. Ale mają one postać skrzydeł, świecących się na odpowiedni kolor. - wyjaśniła Briana.

-Pokażmy mu prezentacyjne wideo jaki Amber wykonała.- zasugerowała Rossita.

-Dobra myśl.- pokiwała głową Rose, wzięła pilot, od wyświetlacza. Szybko położyły na ścianie białe płótno i odtworzyły film.

Początek muzyki: Phantom Power Music- Overpowerd

Ukazuje się krajobraz bitewny. Wszystkie pieski z innego wymiaru, nie były już bez charakterystycznego stroju. Mieli rozłożone skrzydła! Mieniące się na barwę koloru ich charakterystycznej rzeczy! Kiedy obraz poczerniał, wyskoczyła na ekranie Tetradi, zahamowała, skacząc skrzydła suni rozłożyły się dając zgniło- zieloną poświatę. Po niej wbiega Phoenix skrzydła dawały kolor brązowy! Następna była Nytrae, jej skrzydła świeciły się na indygo, dając przy okazji kropki imitujące gwiazdy. Później była kolej Kasha. Na projekcie zrobili ją w Furii, zahamowała ostro, przystanęła, skrzydła rozłożyły się dając zielone światło. Kolejnym psem okazała się Faith, wystrzeliła strzałę z łuku, zamachała skrzydłami, które dawały piękną niebieską poświatę. Następny był Balto, skrzydła Rottweilera świeciły się na granatowo. Po nim dano Ernesta, mającego skrzydła z bardzo jasną białą łuną. Potem stoi Annie, niczym wystraszony pies jednak skrzydła suczki dają światło w kolorze intensywnego różu. Ukazali Nyks, skrzydła suni dawały żółtą łunę. Jako przedostatniego pieska zaprezentowali Chiron. Przedłużyli jej skrzydła, dające fioletowe światło. Jako ostatnią zaprezentowali Carmen, mającą skrzydła bijące łuną w kolorze czerwonym! Prezentacja się skończyła.

Koniec muzyki.

-Wow! Brawa i dla Was i Amber!- pochwalił Ryder. Do pokoju weszli Conrad z Iwanem. By powiadomić, że przygotowania do grilla zakończyły się oraz, iż przyjaciele piesków dotarli do bazy. Zjechali windą na dół. Jednak musieli po coś zjechać do piwnicy po węgiel. Ich uwagę przykuły dziwne blaski! To był guzik. Conrad nacisnął go. Wszystko stało się jasne.

Pieski wylądowały w lesie. Przy pieskach pochodzących z tego wymiaru widniały skrzydła.

- Wow co jest? - zdumiała się Nytare przekręcając pyszczek by zobaczyć swoje skrzydła.

-Świecą! I są różowe!- zachwyciła się Annie kręcąc się wokół.

-To nasz nowy projekt.- wytłumaczyła Clara. Psiaki zawyły w gratulacji dla suczek.

Jednak zaraz krzaki zatrzęsły się. Faith napięła łuk. Gdzieś w oddali ptaki umilkły, a jeden z nich przeleciał na głowami piesków. W głębi duszy Owczarek Niemiecki o błękitnych oczach liczyła, że zjawi się Nick, ale przez to, iż stworzenie zbliżało się pod wiatr nie czuła nic. Krzaki jałowca zatrzęsły się, a ekipa Psiego Patrolu utworzyła krąg. Coś czarno- żółtego wyskoczyło wywracając Maile.

Początek muzyki: Ice of Phoenix

-AA.- krzyknęła. Kiedy Youki zauważyła siostrę w potrzebie chciała doskoczyć do stwora. Niby mieszanka niedźwiedzia ciut pająka. Wskoczyła mu na grzbiet chcąc uwolnić siostrę z potrzasku, jednak szybko zaczął wierzgać. Rocky warknął chciał pomóc żonie. Jednak mutant stanął na dwóch łapach strzepując dwa psy. Pieski pomogły wstać Maile. Kasha i Vitani wraz z resztą twardych psów chciały przepuścić atak wydarzyło się coś dziwnego...

Z boku wyskoczył brązowy futrzany pocisk. Wślizgnął się pod zwierza, a z otwartą szczęką rozorał łapy stwora. Zawył z bólu próbując dosięgnąć psa szczękami. Jednak tym razem to silne i twarde pieski nie pozwoliły aby coś się stało. Frozen wskoczyła na jego grzbiet zadając bardzo bolesne ugryzienie w barki. Spadł na ziemię, mimo to nie poddawał się. Valka wyjęła szpadę a Kasha doskoczyła do jego gardła. Krew ochlapała krzaki, a suczki zakryły szczeniętom oczy. Wstrząsnął nim spazm, jednak zaraz wstał Pies Grenlandzki wsadziła szpadę w głowę. Stwór ryknął, po czym upadł. Ciało zastygło na zawsze.

Koniec muzyki.

-Dzięki.- przerwała ciszę Maile. Skinęła głową w kierunku Talir która ją uratowała.

-Proszę...- wydyszała. Liznęła łapę na której miała zadrapanie. Shira zmyła wodą krew z krzewów. Jej uwagę przykuł krzyk.

-Jesteś! Znalazłem dobre miejsce na obó....-przerwał głos. Przed nią wpadł pies. Opryskała go nie chcąco wodą. -Aj! - wzdrygnął się.

-Ok, dobrze słyszeć.- odpowiedziała Malinois.. Jednak wstając zamarła. Oczy wyrażały nie dowierzanie i radość. -Patrz Balto- powiedziała podchodząc do leżącego psa. Łapą podniosła mu głowę.- Kotlina!

Psiaki zamerdały ogonem.

  • Zmiana sceny odznaka Chase'a.

-Jeżeli chcesz możemy po powrocie dokończyć grilla.- zaproponowała Alays. Chase pokiwał chętnie głową.

Psiaki poszły przed siebie. Las mieszany powoli ustępował dużej ilości świerków. Szelest ucichł. Łapki psiaków stąpały po delikatnych igiełkach. Zawiał chłodny wiatr. Świerki dawały przyjemne ciepło. Z szarych chmur zaczął padać najpierw mały deszczyk a potem cała ulewa. Psiaki musiały schować się pod gęstwinę drzew aby nie ulegnąć przemoczeniu.

-Zatem jaki tym razem problem tu wystąpił?- zadała pytanie Lavia, kładąc się obok Carlie'go.

-Pewnie Mollie, za naszych czasów głośno także o niej było. -odpowiedziała posępnie Nyks, po czym popatrzyła na swoje łapy.

-Kto to?-zapytała wyraźne zdziwiona Victoria.

-Chce zniszczyć wszystkie legendy, aby przejąć kontrolę za pomocą terroru.-wyjaśniła Kundelka ze sznurkiem na pysku. .

-Kolejna...-westchnął poważnie Gray i pokręcił głową.

-Nie długo wieczór.-rzekł Rocky spoglądając w niebo. Było rzeczywiście ciemniejsze, ale nie tylko przez chmury.

-Powinniśmy poszukać jedzenia. -rzekła Youki, układając się wygodnie pod świerkiem.

-Ja pójdę!-zgłosiła się żywo Faith i wstała.

-Idę z Tobą!-oznajmił Nick, który doszedł do suni.

-Powodzenia w polowaniu.-życzyła serdecznie Martine, uśmiechając się do obojga piesków.

-Dzięki!-skinęli głowami i wyruszyli w gęstwinę. Psiaki odprowadzały ich spojrzeniem, do momentu gdy zniknęli z pola widzenia.

W tym czasie Dilara, Patty z Shiraz oraz Werix robiły ogrodzenia z pomocą opadłych gałązek i gałęzi. Wkrótce gałązki stanowiły solidne ogrodzenie.

-Ale zrobiło się przytulnie. -pochwaliła robotę Zuzia, ogonem merdając po podłożu.

-Dzięki!-odpowiedziała Werix, skłaniając głową w podziękowaniu. Tymczasem brzuszki Rubble'a i Marshalla, nie źle zaczęły burczeć.

-Głodny jestem...-jęknął Rubble. Rosa zasmuciła się, po czym podeszła do Buldoga Angielskiego, i polizała go.

-Nie martw się moncher, Faith oraz Nick nie dług powinni wrócić z polowania.-pocieszała męża suczka rasy Pudel Miniaturowy.

-Mam nadzieję...-westchnął brązowo- kremowy Buldog Angielski i przytulił suczkę.

-Ech...-wydała westchnięcie Laika, próbując pocieszyć Marshalla, jednakże i ich szczenięta robiły się głodnawe.

-Głodny jestem...-jęknął Nex, ogonek owinął wokół swych łap. Laika próbowała polizać na pocieszenie syna po łebku.

-Chyba idą!-zawołał Eryk, który wypatrywał dwójki piesków od pewnego czasu. Zeskoczył z konaru, po czym otrzepał szarawe futro. -Brr.-wzdrygnął się.

-Nadchodzi nie długo jesień, czuć to w powietrzu.-oznajmiła pieskom poważnie Tetradi, patrząc w niebo. -Powinniśmy rozpalić ognisko, jesienią i zimą naprawdę może być tu chłodno. -tłumaczyła biała Cocker Spanielka w rude łaty.

-Zniosę chrust.-zaoferowała się od razu Talir, która nie czekając na odpowiedź zaczęła brać patyczki. Na pomoc suczce ruszył Balto, który wraz z nią zbierał patyki jak i Tetradi. Biała suczka w rude łaty w koszule moro, odniosła kolejny podłużny patyk na stos.

Brązowa Malinois o zielonych oczach, wzięła kolejny patyk. Jednak zagapiając się wpadła prosto na Balto. Ich noski zetknęły się. Oszołomiony Rottweiler zamrugał oczyma. Gdy po zderzeniu doszedł do siebie, przed oczyma zobaczył Talir. Oblał go rumieniec, a powietrze stanęło w gardle. Czuł jak krew szybciej mu pulsuje. Malinois speszona i zawstydzona po prostu zarumieniona patrzyła na pieska.

-Wybacz...-wymamrotała speszona i odwróciła się dalej pomagać w znoszeniu chrustu.

-Brr...-trochę tu zimno.-wzdrygała się Ally, potrząsając futrem. Amy od razu podeszła do córki.

-Mogę posiedzieć przy Tobie maleńka.-rzekła suczka z heterochromią.

-OK!-pokiwała radośnie głową Ally. Usiadła obok mamy i ziewnęła. Nagle zza ogrodzeniem coś trzasnęło i jak błysk wyskoczył mutant.

-AAA!-krzyknęły w przerażeniu Scotty wraz z Shiny, które bawiły się nieopodal. Dwie suczki od razu popędziły do swoich rodziców. Intruz miał wyraz wygłodniałego łowcy, który czekał na ofiarę. Wzrok pokierował na Adelaice. Skoczył do niej jednak drogę zagrodził mu Malcolm z warkotem.

-Zostaw moją córkę w spokoju!!-zawarczał brązowy Kundelek. -Sunset weź ją.-polecił żonie piesek.

-Pewnie.-pokiwała głową Sunset podbiegła do córki i schwytała ją za kłąb. Schowała się wraz z innymi mami i szczeniakami za ogromnym świerkiem obok którego rósł tak samo rosły świerk. Eco warknął i spróbował rzucić się na mutanta, jednak po chwili szarpaniny został zrzucony.

Mutant powodził wzrokiem po polanie i zauważył Skye! Chwycił ją za plecy i wybiegł szybko.

-SKYE!!!- wrzasnął przerażony Marco i puścił się pędem za psem.

-Stój!-zawołał za ojcem Josh. -Jest ciemno, nie możemy też Ciebie stracić musimy opracować plan znalezienia mamy.-mówił dalej psiak.

-Tato, Josh ma rację.-przyznała bratu rację Eve kiwając głową. Marco spuścił z wielkim bólem głowę i zaskomlał.

-Hej spokojnie znajdziemy ją.-próbował pocieszyć Rubble i położył jego łapę na ramieniu psa. Po pyszczku Marco przebiegł lekki uśmiech.

-Powinniśmy pójść teraz spać. Aby wypocząć. Jutro czeka nas daleka droga.-rzekł Chase z lekko smutnym wrażeniem na jego pysku. Każdy był przybity i nie miał na nic humoru.

-Ok. Zanim pójdziemy spać to wyznaczam kogoś kto stanie na wachcie. Może Dilara?-zasugerowała Tamaskan Dog i zamerdała na boki ogonem.

-Pewnie!-zgodziła się Dilara i pokiwała głową. Poszła do wyjścia i usiadła przed nim. Patty popatrzyła chwilę na jej przyjaciółkę zanim poszła spać. Eric zanim poszedł spać przez chwilę leżał z głową na jego łapach patrząc na Dilarę.

Zuma zgasił ognisko i już wkrótce cały obóz pogrążony był w niezmierzonych ciemnościach lekko oświeconych przez światło gwiazd. Dilara popatrzyła do góry na rozgwieżdżone niebo wzrokiem z lekką nostalgią. Jedna gwiazda błysnęła. Zaś sowy zaczęły huczeć. Wszystko zdawało się być względnie spokojne...


Rozdział 2

Całe obozowisko było pogrążone w głębokim śnie. Wiatr lekko szumiał w koronach drzew, sowy to latały to huczały. Wszystko było spokojnie. Dilara obserwowała ciemny iglasty las przed nią pogrążony w jeszcze większej ciemności. Przez chwilę spojrzała się w krzaki. Obraz idzie tak ukazując że ktoś ją z nich obserwuje.

Parę psów w krzakach bezszelestnie kucnęło w pozycji gotowej do ataku. Mollie patrzyła w wyczekiwaniu na suczkę. Pies rasy Labrador obok niej zerknął na nią z pytaniem w oczach:"Po co znowu to robimy?". Dobermanka rzuciła jedno ostre spojrzenie mówiące dużo. Nagle bez słowa wyskoczyła do góry i szybkim pędem rzuciła się na czuwającą Dilarę. Nie była jednak przygotowana na atak suczki. Malinois utworzyła kulę ognia i posłała nią w suczkę. Mollie odskoczyła na bok unikając ciosu. Co spowolniło ją na trochę.

-WSTAWAĆ! ZOSTALIŚMY ZAATAKOWANI!-krzyczała oznajmiając reszcie Dilara korzystając z chwili zawahania u atakującej suczki. Psiaki niemalże natychmiast wstały. To jednak wykorzystała Mollie. Skoczyła na Dilarę przyszpilając ją do ziemi przednimi łapami.

-Zostaw ją!-ruszył na Mollie z warkotem Eric. Uderzając głową i przednimi łapami w brzuch Dobermanki. Wykorzystał cały impet i siłę, która zwaliła Mollie z nóg. Zaczęła się walka. Syberian Husky złapał Mollie za szczękę jednak ta uderzała długimi chudymi łapami w jego brzuch.

-Dili! Nic Ci nie jest?-podbiegła od razu do suczki Patty z łapą w gotowości by w razie czego uleczyć jakieś rany. Nadal oszołomiona suczka, pokręciła tylko głową na nie.

Faith wymierzyła pierwszą strzałę w łeb pierwszego mutanta wynurzającego się z lasu. Od razu upadł bez życia na ziemię.

-Pomocy!-powietrze rozdarł jakiś krzyk. Suczka odwróciła się widząc leżącą na plecach Pandorę. Faith od razu spochmurniała.

-Ej Ty! Mutancie! Może byś zmierzył się tak z kimś RÓWNYM sobie!-zawołała z dolnej górnej gałęzi drzewa suczka. Zwinnymi ruchami zeskoczyła na dół. Jej skrzydła świeciły bardzo pięknym odcieniem niebieskiego. Zielony mutant psa i żaby rzucił się na suczkę w mgnieniu oka. Wybił się na tylnych i skoczył na suczkę. Jednak ta wykorzystała jej super- siłę i uderzyła go głową w klatkę piersiową. Chwilę ogłuszony mutant kręcił głową jednak po chwili znów stanął do walki. Na pomoc przyszła mu reszta mutantów osaczając suczkę...

-FAITH!-wykrzyczeli z drugiej strony polany Nick oraz Kasha, jednak byli zbyt daleko i zajęci walką. Panika malowała się w ich oczach. Jednak niebieskooka suczka rasy Owczarek Niemiecki uśmiechnęła się i wytworzyła chmurę. Wtedy też zostali zamrożeni. Na sam koniec tupnęła łapami i zostali zmieceni z powierzchni.

-D-dzięki Ci!-podziękowała Pandora powoli wstając na łapy. Na pomoc suczce pośpieszył Eryk. Jego ramię było podporą dla suni rasy Goldador.

Nagle polanę otoczyło na milisekundę fioletowe coś ala pole ochronne. Szybko zniknęło. Jednak po tym rozdarło niebo przeraźliwym dźwiękiem trąby. Co było wybuchem. Pieski upadły na ziemię. Tą okazję wykorzystała Mollie ogłuszając kamieniem w tył głowy Dilarę. Z góry wleciał czarny helikopter jak "łowca". Zrzucił linę do pierwszej Mollie przywiązała Dilarę, do następnej siebie. Potem przywiązali się jej pomocnicy. Wzięła jedną linę w pysk i mocno nią szarpnęła dając znak by wciągali. Szybko ich wciągnięto na pokład. I odlecieli na północ

-NIEEE!-krzyknęli przerażeni Patty, Eric oraz w tle wtórowali im Killen jak i Zorro.

-Dilara...-wyszeptała imię najlepsze przyjaciółki Patty z wielkim smutkiem w oczach. Powoli po jej policzku popłynęła łza. Zaskomliła i usiadła z barkami nad jej głową smętnie.

-Nie...nie...-powtarzał skamląc Eric, uszy miał położone po głowie. Okazywał zmartwienie tyle ile chciał, choć w głębi to bardzo się martwił. Łapami przebierał w ziemi.

-O nie...-westchnął Killen ze smutkiem i spuścił głowę.

-Biedna Dilara...-szepnął Zorro i usiadł.

Wszystkie pieski miały bardzo smutne miny. Każdego bolało, że stracili już dwóch członków. Flurr podeszła smutna do Patty próbując ją pocieszyć. Położyła łapkę na ramieniu suczki. Do pomocy włączyły się Shiraz, Martine, Werix, Kenshi. Suczki patrzyły na Łajkę Jakucką z wiankiem na głowie z dużym współczuciem.

-Znajdziemy je...obiecuję.-obiecała zasmucona całym zajściem Shiraz.

-Damy radę. Wiemy gdzie polecieli przecież.-próbowała pocieszyć Martine.

-Bardzo nam przykro...znajdziemy Dilarę i Skye. Masz moje słowo. Pomożemy Tobie i Marco.-obiecała pomoc Werix i popatrzyła na resztę ekipy Psiego Patrolu, która pokiwała głowami na znak tak.

-Może zróbmy pole ochronne w takim wypadku, by więcej członków nie stracić, a się wyśpimy co da nam więcej sił na poszukiwania i dalszą drogę?-zasugerowała Kenshi.

-Dobra myśl.-pogratulowała suczce Shiraz i uśmiechnęła się ciepło.

-OK! Ja się tym zajmę.-zaoferowała Kasumi i wytworzyła pole ochronne wokół obozowiska. -Chase...Alays...Patty...Marco...przepraszam Was, że nie wpadłam na ten pomysł dużo wcześniej...Skye byłaby tu i Dilara...-mówiła smutno niebieskooka sunia rasy Labrador Retriever.

-To nie Twoja Kasumi...-próbował pocieszyć Chase. Alays podeszła do suczki i położyła łapkę na jej ramieniu.

-Wzmocnię pole.-dopowiedziała Faith i wzmocniła pole wytwarzając drugie pod nim.

-Chodźmy spać...-rzekł Rocky i ułożył się pod drzewem. Do pieska wtuliła się Youki.

Faith kładąc się zauważyła jak podbiega do niej Nick, którego ogon merdał szybko. A sam psiak jest zachwycony, że ona jest. Kasha przytuliła suczkę z boku, oba psy cieszyły się że nic jej nie jest.

-Dobrze, że jesteś cała...-wyszeptali chórem. Potem Tundra Amerykańska uśmiechnęła się i dumnie popatrzyła na jej najlepsza przyjaciółkę i wróciła do rodziny. Nick zaś ułożył się do snu obok suczki.

Wkrótce ponownie obóz poszedł spać...

  • Zmiana sceny odznaka Dilary

Następny dzień mało różnił się od poprzedniego. Okolicę spowiła gęsta mgła. Psiaki wstały i mimo ochrony od pól odczuwały wyraźnie zimno od podłoża.

-Oberon! Eryk! Wiecie coś kiedy dojdziemy i gdzie je szukać?-podbiegł do psiaków Matt, i zamerdał na przywitanie ogonem.

-Tak. Lokalizację znamy. Są na północnym wschodzie i 31 stopni stąd.-odpowiedział psiakowi Oberon i skinął głową.

-Czyli 2 dni marszu wraz z tym 30 minut i 2 sekundy stąd drogi.-wyliczył Eryk i podał odpowiedź.

-Dzięki! Przekażę to reszcie, a zwłaszcza Chase'owi i Alays.-odpowiedział Groenendael z białą skarpetką na prawej przedniej łapie i zielonych oczach. Psiak ruszył w stronę dwóch psów stojących na przeciw siebie i rozmawiających ze sobą. -Chase! Alays! Eryk i Oberon mają wieści jeśli chodzi o znalezienie Skye i Dilary!-zawołał. Dwa psy zastrzygły uszami.

-Słuchamy.-powiedziała Alays i skinęła delikatnie jej głową.

-Otóż miejsce ich pobytu jest na północnym wschodzie i 31 stopni stąd oraz 2 dni marszu z tym.-mówił Matt.

-Świetna robota!-pochwaliły chóralnie dwa psy.

-Wyruszymy jak pieski skończą jeść śniadanie.-oznajmił Chase.

  • Zmiana sceny odznaka Chase'a

Pieski kończyły jeść śniadanie. Z wielkim trudem coś przełknął Marco oraz zjadła coś Patty z Eric'iem, Zorro i Killen'em. Mgła jeszcze bardziej zgęstniała. Jednak wkrótce każdy zjadł i był gotowy do marszu. Kasumi jako pierwsza zdjęła pole ochronne po niej Faith. Ruszyli powoli na północny wschód.

-Ech...ponuro coś tu.-mruknęła Kelly idąc i rozglądając się dookoła. -Nawet słońce nie świeci tylko ta mgła...-mówiła.

-Co poradzić...-mruknęła Coral idąc przed suczką i odwróciła głowę do tyłu. -Mam nadzieję, że tylko w nocy będzie trochę ładniej.-dodała. Tracker przytulił się do łapki suczki, zaś ona schyliła się i dotknęła jej nosem z nosem Trackera.

-Ej, a może by tak pośpiewać? Każdemu byłoby raźniej!-zasugerował Obi i podskoczył do góry. Pod nosem zaczął coś sobie nucić.

-Nie...wolę nie...-wywrócił oczyma Victor i lekko odsłonił zęby w grymasie.

-Jejku! Ta mgła jest coraz gęstsza.-potrząsnęła głową Brooklyn. -Ledwo co widać.-dopowiedziała.

-Rzeczywiście. Może wyślemy kogoś by poleciał i zobaczył z góry jak się ma sytuacja?-zasugerował Volvo stając bardzo blisko Brooklyn. Suczka położyła jej głowę na ramieniu pieska a ten ją polizał po głowie.

-Dobra myśl! Ja mogę to zrobić!-zgłosiła się Amy i poleciała w górę nad czubki drzew iglastych w lesie. Przez jakiś czas leciała, aż zobaczyła, że w następnych częściach lasu mgła rzednieje.

-Biedna Amy...mam nadzieję, że nic jej nie jest bo nie wraca...-zaczął bardzo martwić się Clif, przebierając łapami w miejscu i skamląc. Sunset, Eco i Viggo przerazili się. Hopper wraz z jego siostrą Ally przywarli do łapy ojca i także zaczęli popiskiwać.

Kundelka wróciła do piesków, w momencie gdy każdy zaczął niecierpliwie jej wypatrywać. Clif szczeknął głośno z radości i podbiegł do suczki. Dwa psy dotknęły się czołami i merdały ogonami.

-I?-zapytała Alays z nadzieją w jej złotych oczach.

-Mgła trochę się ciągnie, ale po jakimś czasie rzednieje. Gorzej już nie będzie.-oświadczyła suczka.

-AUU!-zawyły radośnie psiaki dowiadując się o dobrych wiadomościach.

  • Zmiana sceny odznaka Amy

Popołudniu psiaki weszły do lasu liściastego gdzie mgła zaczęła rzednąć. Powoli ziemia zaczęła ustępować miejscami skałom. Blisko drogi z lewej strony porastały ją sosny. Rzadziej było z prawej strony. A i psiaki zaczęły wchodzić pod górę. Nytrae rozglądała się na wszystkie strony z szeroko otwartymi oczyma, idąc łapą w łapę z Phoenix'em. Psiak czule patrzył na ukochaną. Kasha przez chwilę była zamyślona przez jakiś czas Altron obserwował ją ze zmartwieniem jednak po chwili zadał pytanie:

-Kasha, kochanie czy wszystko ok?

-Hę? Oh...em...tak...tylko teraz myślałam o mojej rodzinie...-odpowiedziała wyrwana z zamyślenia Tundra Amerykańska o zielonych oczach i z blizną na lewym policzku.

-Zaraz będzie noc.-oznajmiła Nyks patrząc w niebo.

-Może uda nam się gdzie rozbić obozowisko, ale nie tu...mam dziwne przeczucie jeśli mowa o tu.-mówiła Tetradi z dozą niepewności w jej oczach.

-Tu nawet chyba by się nie dało spać. Heh.-próbowała rozwiać niepokój wśród reszty piesków żartem Sherda, ale także i u siebie. -Ej! Fuergo! Nie podchodź tam!-zawołała widząc jak jej szczeniak wraz z Junio podchodzą do krawędzi drogi z prawej strony.

-Spokojnie kochanie, ja go wezmę!-uspokoił suczkę Jack i podbiegł do psiaków. Wtem ziemia pod Junio osunęła się.

-JUNIO!-krzyknęli przerażeni Harry oraz Viki. Podbiegli blisko krawędzi.

-Junio! Czekaj tu! Zaraz Ci pomogę!-zawołał Fuergo, szukając miejsca by pomóc ukochanej suczce. Wskoczył na głaz który nagle się osunął i psiak spadłby daleko w dół gdyby nie Jack, który wyskoczył i go złapał. Sherda podbiegła do ukochanego i polizała go z boku jako gest wdzięczności.

-Dzięki tato.-podziękował Fuergo odwracając się do Kundelka. Jack skinął głową. Junio czepiła sie gałązki. Na ratunek skoczył jej Harry, który wziął suczkę w zęby i wraz z nią skoczył. Viki pomogła wejść na górę obydwojgu. Polizała jej męża a także córkę.

-A teraz marsz do brata i siostry!-poleciła bardziej surowym tonem Viki.

-Ale...-zaczęła Junio, ale nie skończyła widząc wzrok rodziców.

-Tak dobrze, że nic jej nie jest.-odetchnął z ulgą Harry.

  • Zmiana sceny odznaka Harry'ego

Nadeszła noc. Mgła całkowicie rozwiała się w tym miejscu ukazując cały biały księżyc w pełni oraz liczne gwiazdy wokół niego. Nie zdawali sobie sprawę, że zaraz wejdą do nietypowego lasu. Pierwsze drzewo było trochę niższe niż zwykłe drzewo a zamiast zwykłych liści miało liście białe i połyskujące jak kryształy. Lekko przeplatane bladoróżowym czy niebieskim. Dawały dużo światła.

-Wooow!-rzekły chórem pieski mając szeroko otwarte oczy. Teraz ziemia już tylko była skałą. Skała szła w górę. Psiaki zatrzymały się w miejscu blisko, gdzie lasek rzedniał a skała kończyła się szpiczastym zakończeniem z widokiem na lasek w dole i góry oraz wieżę...

-Hej...em...czy mogę pobyć sama? Będę tam o?-poprosiła Patty wskazując głową miejsce oddalone o jakieś kilkaset metrów dalej.

-Pewnie. Zaraz dołączę...-mruknął Eric patrząc jak Nika oraz Laika rozpalają ognisko.

Łajka Jakucka pobiegła drogą wzdłuż której rosły unikalne drzewa. Tylko dwa rosły w drodze na koniec skały. Jakieś 10 metrów do końca rosły drzewa ale nie w gęstwinie odległości między nimi były średnie.

Początek muzyki: Sad Memories - Nostalgic Ambient Music

Patty stanęła na skale i popatrzyła się do góry na błyszczące gwiazdy i księżyc. W oczach miała dużo smutku. Patrzyła z pewnego rodzaju tęsknotą wzbogaconą o poczucie, tęsknoty za czymś trudno opisanym i odległym. Głowę lekko miała przechyloną na bok.

-Och Dili...nawet nie wiesz jak za Tobą tęsknię...wszystko nie poszło po myśli...najpierw Skye potem Ty? Jesteś dla mnie jak młodsza siostra i bardzo martwię się o Ciebie...-mówiła na głos Patty wpatrzona nadal w niebo. Nagle usłyszała tupot łap i przerwała rozmyślania. Obejrzała sie i zobaczyła Eric'a

-O hej...nie będę przeszkadzać, ale muszę być trochę na odludziu...zwłaszcza, że tak bardzo martwię się o Dilarę...ale sama jesteś jej BFF zatem wiesz co czuję...tak bardzo się martwię i mi jej brak...-rzekł Syberian Husky o zielonych oczach kładąc się na skale z głową na jego łapach oraz spojrzeniu utkwionym na gwieździstym niebie.

-Wiem co czujesz...wszystko poszło nie tak...-zaczęła mówić psiakowi Patty. Przez chwilę była martwa cisza w oddali a dwa psy nasłuchiwały.-Ej...czy to nie jest dziwne że Nytrae i Via nie przyszły jeszcze obejrzeć nocnego nieba zwłaszcza w takim miejscu? Mam na myśli czy wszystko ok w obozie.-powiedziała z zmartwieniem suczka.

Koniec muzyki

Nagle głucho w oddali zdawało się słychać szczekanie i odgłosy walki, które na chwilę umilkły. Przez moment Patty i Eric, który wstał nasłuchiwali mając wrażenie że im się zdawało. Jednak drugi raz wiedzieli, że znowu są zaatakowani.

-O NIE!-krzyknęli spoglądając na siebie.

Początek muzyki: Epic Powerful Orchestral Music - Lunar Soul

Dwa psy pędziły szalenie przez lasek słysząc to coraz wyraźniej odgłosy walki...

Obraz robi się na chwilę ciemny. Ukazuje obraz w tym czasie gdy Patty i Eric poszli na skałę.

Psiaki usadowiły się wokół ogniska. Zaczęli rozmawiać ze sobą i głośno się śmiać. Nagle uwagę Scotty przykuło coś srebrnego. Zamrugała zdziwiona i cicho sama postanowiła sprawdzić co to jest. Nagle zobaczyła mały rubin.

-Rubin? Ale skąd?-dziwiła się maleńka suczka unosząc prawą brew do góry. Wysunęła lekko łapkę by go dotknąć jednak nagle coś trzasło i wysunęła się siatka, ale nagle ktoś wziął suczkę za kark biorąc ją w zęby z wrażenie Scotty wzięła głośno powietrze nie wiedząc co się dzieje.

Kolejny kształt ruszył i z impetem ruszył ku niej i kimś z tyłu odpychając je na bok. Suczka lekko poturbowała się lecąc do przodu ale ktoś ponownie ją złapał. Był to jej dziadek! Uśmiechnęła się lekko. Po chwili odwróciła i zobaczyła, że jej rodzice leżą i dyszą.

-Scotty czy wszystko ok?-zapytał lekko i nieśmiało Milk z zmartwieniem na pysiu.

-Scotty!-krzyknęli przerażeni Scott oraz Mufin.

-Tak...wszystko ok...dzięki dziadku.-podziękowała mała suczka. -Zaraz...mamo czy Ty mnie złapałaś a tata nas uratował?-zapytała. Victoria pokiwała głową. Nagle zza krzaków wyskoczył pierwszy mutant za nim następne wraz z psami. Rozpoczęła się walka.

Obraz ściemnia się na 2 sekundy by po chwili znów rozjaśnić się.

Eric oraz Patty wbiegli na polanę by pomóc przyjaciołom. Najpierw zobaczyli jak Marlet szarpie się z jednym z mutantów broniąc przed nim Majlę. Miley posyłała w przeciwników pociskami. Angela jednemu odbiła się od głowy i wskoczyła na kolejnego. Tetradi jednemu z nich rzuciła się do gardła. Valka powaliła jednego z psów ciosem szabli zadanym w bok. Kasha broniła z Altronem ich córek. Wtem zobaczyli jak jakiś gaz jest rozpylony a wizja zaczyna się im rozmazywać, potem ściemniać a następnie ogarnęła ich senność...na koniec wszyscy spali.


Rozdział 3

Alays zamrugała jej oczyma. Obudziła się na białe zimnej jak kamień podłodze w wysokim pomieszczeniu. Poczuła, że jej łapy są przywiązane łańcuchami. Wstając szybko szarpnęła nimi, ale ani rusz. Panika ogarnęła brązowo- białą suczkę.

-Gdzie ja jestem?-zapytała samą siebie Alays patrząc na jej przednie łapy przykute do białej podłogi. Samo pomieszczenie utrzymane było w bieli, ściany miały bardziej niebieski odcień bieli, zaś gdzie nie gdzie były prostokątne okna. Za nimi widać było wulkaniczną pustynię. -Zaraz....to otoczenie wygląda podobnie...No przecież! Byliśmy tu raz jak Nyks zagrażała wymiarowi, ale kto tu teraz miałby urzędować?!-pytała cicho samą siebie suczka. Leżąc zamyślona zauważyła, że srebrne drzwi otwierają się i najpierw weszły psy mające hełmy oraz plecaki, z których wysunięte były pistolety. Na koniec zwinnym krokiem weszła Dobermanka.

-Witam, witam!-rzekła z udawaną gościnnością. Alays odsłoniła swoje zęby.-Nie ładnie tak witać gospodynię! Mniejsza z tym...Pewnie ty jesteś zastępcą tej całej zgrai...jak was zwą? A! Strażnicy Ziemi...W sumie teraz to określenie bardzo do was pasuje, nieprawdaż? Pilnujecie tylko podłogi. Co za ironia! Już odwiedziłam tego waszego kapitana. Chase! Ach...mamusia musiała go źle wychować bo cały czas rzucał mi się do gardła.

-KIM JESTEŚ?!-warknęła Alays mając dość obelg drugiej suczki na temat Psiego Patrolu i ich kapitana, któremu wiernie służyła jako zastępczyni.

-Zwę sie Mollie to odpowiada na twoje pytanie? Wracając do tematu...jak łatwo było porwać tą suczkę o różowych oczach...Skye? Tak miała na imię co nie? A potem ta druga...kolejna łatwa ofiara dla mnie. Ale trzeba tym dwóm pogratulować, gdyby nie one nie wpadlibyście w naszą pułapkę. A teraz skoro JA trzymam Strażników Ziemi jako więźniów z pewnością mogę podbić cały wymiar! Teraz wybacz kundlu, ale muszę jeszcze złożyć komuś wizytę.-rzekła z pogardą w głosie Mollie.

Następnie ogonem skinęła na swoich ochroniarzy by poszli za nią. Głową dała znak, by jeden z nich został na miejscu. Dobermanka dumnie maszerowała na przedzie. Za nią posłusznie maszerowała jej ochrona. Drzwi się zamknęły. Alays zobaczyła kątem oka, że ochroniarz z którym została na szyi ma klucz. Wtedy też suczka, zaczęła obmyślać plan ucieczki...

  • Zmiana sceny odznaka Alays

Mollie weszła do kolejnego prawie, że identycznego pomieszczenia. Od poprzedniego różniło go to, że w lewym górnym rogu była metalowa zasłona. Po środku na podłodze przykuta do ziemi leżała Kasha. Zanim podeszli do niej jeden z ochroniarzy wziął pistolet i wystrzelił strzałkę z niebieskim pióropuszem. Po paru sekundach suczka obudziła sie na wskutek zwykłego wybudzenia.

-O...obudziłaś się Kasho.-rzekła z udawaną troską i uśmiechem Mollie. Kasha zmierzyła Dobermankę zimnym spojrzeniem jej zielonych oczach.

-Skąd znasz moje imię?-warknęła Kasha z nieukrywaną oschłością w jej głosie.

-Zobaczysz...teraz pozwól, że pokażę Ci coś!-rzekła Mollie i wcisnęła zielony guzik na białym pilocie leżącym na podłodze. Z sufitu wysunęło się białe ramię, na którym pojawił się obraz.

Obraz pokazał jak przez pustynię idzie grupka psów. Mieli oni czarne kostiumy. W oddali wyłania się szary domek o prostokątnym kształcie z zaokrąglonymi bokami. Obraz nagrywany

-Zbliżamy sie do celu.-rzekł pies na nagraniu. W oddali widać było rodzinę psów bawiącą się na dworze. Na małych łapkach w stronę matki wyskoczyła mała suczka wyglądem podobna do...Kashy! Nagle szaro- beżowy pies zwrócił głowę w stronę idących psów. Od razu zjeżył sierść na karku i zawarczał:

-Czego Wy chcecie!?

-Małej...jest dość specjalna...i nam potrzebna...-rzekł pies stojący obok nagrywającego psa na kamerce.

-Nie weźmiecie jej! Violet! Weź ją do domu powoli, ja odciągnę ich uwagę.-rzekł pies odwracając głowę w stronę żony. Suczka o imieniu Violet pokiwała powoli głową. Wtedy pies na nagraniu wydał rozkaz:

-Strzelać!

Początek muzyki: Who Will Remember Me by Twelve Titans Music

Psy wycelowały pistolety i strzeliły w głowę ojca, następnie matki. Oba psy bezwładnie opadły na ziemię. Kasha kręciła głową w niedowierzaniu, a w jej oczach napełniły się łzy. Powoli cofnęła się do tyłu.

-A-ale...j-jak to?! Przecież...-mówiła zdewastowana widokiem suczka. Mollie na pysku miała uśmiech triumfu.

-Ach...widzisz przyjaźń z Dole'm przyniosła mi dużo korzyści. Wiesz tym szarym Dogiem Niemieckim, którego bestialsko zabiłaś!

-On sam był bestią! Zasłużył na to!-wycedziła przez zęby Kasha, patrząc z pałającą nienawiścią na drugą suczkę.

-Ale gdy Area została pokonana, on też. Byłam zbyt osłabiona, a gdy Nyks zagrażała wymiarowi nie mogłam zebrać wystarczającej liczby popleczników. Gdy ona dołączyła do Psiego Patrolu wykorzystałam okazję! A i mam drugą niespodziankę...-mówiła Mollie z błyskiem w jej brązowych oczach, nacisnęła na drugi przycisk na pilocie. Metalowa kurtyna podniosła się. Tam do ziemi tak samo skuci siedzieli Altron i ich dwie córki. Pies swoim ciałem zasłaniał szczenięta. Oczy Kashy zapłonęły gniewem.

-A przez to, że wstrzyknęliśmy ci preparat, który tymczasowo osłabi twoje moce...Znowu będziesz oglądać jak twoi bliscy giną, a ty nie możesz im pomóc. Przygotować pistolety!-zarządziła Dobermanka kierując głowę w stronę jej ochroniarzy. Podeszli oni do trójki psów. Altron wyszczerzył zęby, a dwie siostry zbliżyły się jeszcze bliżej siebie. Łzy stanęły im w oczach.

Początek muzyki: Who Will Remember Me by Twelve Titans Music 2:20

I gdy Mollie podniosła ogon aby dać znak. Kasha zamknęła swoje oczy. Cała w nerwach zaczęła się trząść. Gdy je otworzyła zaszły one całkowicie na zielono, a z nich wydobywała się łuna. Suczka szarpnęła do przodu zrywając łańcuchy i kajdany. Jej łapy całkowicie były wolne. Używając super-biegu skoczyła na pierwszego ochroniarza od tyłu gryząc go za kark. Cisnęła go o ścianę Potem następnego, którego wyrzuciła przez okno. Ostatni z karabinem wymierzonym w Male już naciągał na spust, ale Kasha chwyciła go za gardziel a przednią szczęką zaczęła powoli jechać w dół. Skoczyła na resztę ochroniarzy, którzy fruwali w powietrzu. Gdy jeden wystrzelił z pistoletu wyciągnęła łapę i za pomocą telekinezy odsunęła kulę. Następnie wytworzyła kulę ognia i posłała nią w niego. W kolejnych posłała podmuch wiatru, powodując, że wypadli przez rozbite okno. Mollie doskoczyła do leżącego karabinu, jednak Kasha skoczyła do jej tylnej łapy. Dobermanka odsunęła łapę, ale kieł Kashy ranił jej opuszkę. Dobermanka widząc, że nie da rady wybiegła. Kasha rozerwała kajdany jej rodziny, po czym wyszła z Furii.

Koniec muzyki

Zmęczona usiadła na ziemi, ziejąc. Jej bliscy byli wolni. W następnym pokoju Tetradi w podobny sposób oswobodziła się. A Alays zaczęła wdrażać jej plan w życie...Tamaskan Dog zaczęła udawać, że mocno kaszle. Zarazem łapała mocno powietrze.

-Proszę...pomóż mi...mam astmę...*GAAASP* muszę wziąć wziewkę, którą mam w swojej obroży gdy nacisnę przycisk...nie mogę oddychać...pomóż!-mówiła z udawaną słabością w głosie Alays oczy miała na wpół przymknięte. Klucznik i ochroniarz uniósł brwi do góry.

-Skąd mam wiedzieć, że mnie nie kłamiesz!?-warknął. Suczka była na taką odpowiedź przygotowana.

-Czy *kaszel* wątpiłbyś takim objawom? Błagam...rozkuj mnie tylko, bym ją wzięła...Mollie na pewno będzie chciała mieć mnie żywą...następnie możesz mnie zakuć...bez moich przyjaciół sama nie dam rady uciec...-mówiła Alays zgodnie z planem jaki zaplanowała. Następnie zaczęła udawać mocny kaszel i udawała duszenie. Strażnik wydawał się być przekonany. Podszedł bliżej suczki.

-No dobrze...ale TYLKO wziewka! Jeden zły ruch a nie zawaham się użyć broni!-warknął pies podchodząc bliżej suni. Teraz widać było, że jest to masywny Dog Argentyński. Futro miał białe i krótkie, jedynie nad prawym okiem widniały blizny. Suczka skinęła głową. Podszedł do niej i zaczął ją rozkuwać. Zanim jednak przystąpił do czynności pistolet z plecaka wysunął się bliżej głowy suczki. Gdy zaczął rozkuwać ostatnią łapę Alays zebrała w sobie wszystkie siły. Głową specjalnie uderzyła w pistolet, który odpadł z chwytaka. Z uderzenia mocno potrząsnęła głową. Następnie wzięła w pysk pistolet i skoczyła na plecy psa uderzając go w tył głowy. Stracił przytomność dość łatwo.

Alays zdjęła z jego głowy klucze będące zawieszone na sznurku oraz karty dostępu. Zdawało jej się, że to właśnie on dzierżył klucze i karty dostępu do pokoi w których uwięzieni byli jej przyjaciele. Pies zaczął się wybudzać. Suczka cofnęła się do tyłu. Dog Argentyński wstał i zaczął iść w stronę suczki. Potrząsnął masywną głową i nawet zaczął biec. Suczka szybko wybiegła przez automatyczne drzwi na niebiesko-szary korytarz. Pies już miał jej zagrozić. Gdy coś uderzyło go w bok! Była to...Tetradi!

-Tetradi!-krzyknęła zadowolona Alays i zamerdała ogonem na widok suczki mieszkającej w bazie Psiego Patrolu. Spanielka w krótkiej walce posłała ponownie Doga Argentyńskiego do pomieszczenia.

-Szybko! Daj mi kartę! Musimy zamknąć te drzwi.-zawołała oglądając się przez ramię Tetradi. Alays skinęła głową i podbiegła do suczki. Podała w ząbkach kartę. W ostatniej chwili biała Cocker Spanielka w rude łaty zamknęła drzwi. -Nie ma za co.-odparła z góry. -Dobrze, że udało Ci się zdobyć klucze. Głupie ze strony Mollie zostawiać klucznika z kimś z nas, ale to wyszło na naszą korzyść.-dodała. -Musimy uratować resztę no i Talir!-powiedziała sunia. Alays nie dziwiła się, że Tetradi wymieniła imię zielonookiej suczki rasy Malinois. Talir z Tetradi były najlepszymi przyjaciółkami i traktowały siebie jak siostry.

-Pewnie!-pokiwała ochoczo głową Alays i puściły się biegiem przez korytarze.

-Możemy najpierw uratować Chase'a? Wiem, że z Talir jesteście najlepszymi przyjaciółkami, ale on jest naszym kapitanem i nie chcę by Mollie zaczerpnęła okazję z tego powodu, że może go przetrzymywać.-zapytała się delikatnie Alays. Nie umknęło jej chwilowe zasmucenie a nawet zmartwienie w oczach Tetradi. Jednak na pokiwała głową i rzekła:

-Niech tak będzie. Masz sporo racji Alays...

Biegnąc zauważyły po lewej stronie podobne drzwi do tych, w których przetrzymywane były one. Tetradi spojrzała się na Alays jakby oczekując odpowiedzi.

-Myślę, że to tu. Najwyżej kogo innego uratujemy.-rzekła Tamaskan Dog. Tetradi pokiwała jej głową. Alays wzięła kartę w zęby i przejechała nią po czytniku. Pomieszczenie na szczęście pozbawione było ochroniarzy. Po środku ku ich zadowoleniu leżał Chase. Gdy zobaczył suczki usiadł.

-Co Wy tu robicie?-zapytał szeptem.

-Udało nam się uciec. Uratujemy Ciebie, a potem resztę. Wiesz gdzie oni są?-tłumaczyła Alays, po czym na koniec zadała pytanie.

-Widziałem jak są prowadzeni do jednego z pokoi. Grupą. Ale pieski, które pochodzą stąd raczej zostały odosobnione.

Tamaskan Dog pokiwała głową i podeszła z kluczami do Chase'a. Następnie otworzyła każdy zamek przy kajdanach na łapach psa. Psi kapitan piesków był uwolniony!

-Dziękuje.-podziękował wraz ze skinieniem głowy. Po czym głową wskazał drzwi.-Chodźcie! Musimy znaleźć resztę i moja rodzinę...

Początek muzyki: Cicade 3301 by CO.AG. Music

Owczarek Niemiecki wstał i ruszył w stronę drzwi wraz z dwoma pozostałymi suczkami. Na korytarzu usłyszeli duszenie i ciężkie kroki. Odwrócili głowy w miejsce dźwięku. Na przędzie szedł Altron z Avie i Male idącymi obok niego. Sam pies nosił na barku Kashę.

-Co jej jest?-zapytała zdziwiona Tetradi. Altron podszedł bliżej małej grupki psów.

-Streśćmy, że Mollie chciała zabić mnie oraz Avie i Male, Kasha wpadła a Furię i przy okazji użyła swoich innych mocy. Jest bardzo wyczerpana.-mówił Blue Bay Shepherd patrząc na unoszący się bok suni rasy Tundra Amerykańska w oddechu. -Spokojnie dam radę. Chodźmy szukać innych.-dopowiedział i ruszył dalej.

Pieski ruszyły do pierwszego pokoju i zaczaiły się po drzwiach z boku. Schowali się za futryną, gdy z niego wyszła Mollie i strażnicy. Dobermanka była wściekła.

-IDIOCI! Tej nie pilnujcie! Dziwne ślepia nam nic nie zrobią! Na waszym miejscu martwiłabym się o KASHĘ i TETRADI! Dwa niebezpieczne psy przez waszą tępotę latają tutaj! Są zagrożeniem dla mojego planu...kretyni...-irytowała się Mollie wychodząc z pomieszczenia, co chwila posyłała strażnikom nienawistne spojrzenie.

Chase pokiwał głową i się wślizgnęli. Na podłodze z pyskiem opartym na łapach leżała Nytrae. W jej oczach bił smutek wymieszany z łzami. Gdy usłyszała ruch odwróciła głowę w stronę dobiegającego dźwięku.

-GASP!-wzięła z zaskoczenia powietrze gdy zobaczyła, że w wejściu stoją jej przyjaciele z Psiego Patrolu.-Co Wy tu robicie? Jak Wam sie udało minąć Mollie?-pytała zaskoczona Nytrae z troską w jej nietypowych oczach.

-Powiedzmy, że minęliśmy straże. A Kasha ją przepędziła. Po za tym Tetradi wraz z Alays, mnie uratowały.-wytłumaczył Chase. Gdy on tłumaczył Alays rozkuwała łapy Nytrae. Potem suczka wstała, wdzięczność malowała się w jej oczach.

-Dziękuje Wam! Naprawdę.-mówiła suczka i zamerdała ogonem na wszystkie strony. Potem jednak jej wyraz pyska gwałtownie się zmienił na pochmurny, zatroskany. -Musimy odnaleźć i uratować resztę, zwłaszcza mojego kochanego Phoenix'a...Mollie na pewno dołoży starań aby i jemu zaszkodzić...chodźcie...nie chcę by było za późno.-mówiła suczka rasy Owczarek Niemiecki z futrem o kolorach ciemnozłotych.

-Pewnie.-pokiwała poważnie głową Tetradi i spojrzała się na drzwi. Jej spojrzenie wyrażało troskę. Każdy się domyślił, że chodzi o jej najlepszą przyjaciółkę Talir. Wyszli z pokoju cichaczem. Wkrótce doszli do kolejnych drzwi.

Otwierając je Nytrae patrzyła z nadzieją. Kiedy otworzyły się po środku leżała brązowa Cocker Spanielka z kremowymi końcówkami uszu i "skarpetami" na łapach. Tetradi fuknęła pod nosem. Mimo to podążyła z grupą.

-Pieski! Jesteście!-szepnęła suczka radośnie jej ogon merdał na boki.-Macie szczęście, że Mollie tu nie wchodziła, ale pospieszcie się!-mówiła dalej suczka, na chwilę jej niebieskie oczy wyraziły zmartwienie.-A przy okazji, możecie te łańcuchy szybciej rozpiąć? Jestem pewna, że będę miała ślad po nich na futrze.

Chase rozpiął kajdany na łapach suczki. Potem Annie energicznie wstała, otrzepała futro i zaczęła lizać zmierzwione brązowe futro na jej przednich łapach. Jednak długo nie posiedziała bo zawołała ją Tetradi z irytacją w głosie:

-EJ! Czas na pielęgnację, będzie później królewno!

-Ech...w porządku...-odpowiedziała suczka rasy Cocker Spaniel i wywróciła jej niebieski oczyma do góry. Poczłapała za pieskami. Dotarli do następnego pokoju, gdzie mimo metalowych drzwi rozlegało się wściekłe szczekanie.

-Dotknij go, a oszpecę Ci pysk!!-zabrzmiał głos należący do suczki, potem warkot. Zza nią rozległy się dwa zgodne głosy. Jeden z nich bardziej niski. Pieski popatrzyły się na siebie. Dobrze wiedzieli co tam może się dziać oraz kto tam jest...Alays spojrzała zmartwiona na pieski. Kasha dalej spała, choć powoli przebudzała się.

-Oo...nie sądzę, byś nawet miała szansę cokolwiek zrobić. Przecież jesteś przywiązana, a poza tym. Mam tu jeszcze parę Twoich przyjaciół...-mówił niski głos należący do suczki. -Straże, otwórzcie kurtynę.-polecił głos Mollie. Pieski usłyszały jak metal unosi się do góry. Nagle na korytarzu psy usłyszały odgłos biegnących łap. Popatrzyły się na siebie.

Zza pieskami znajdowała się futryna, a potem wklęśnięcie. Nie docierało tam dużo światła, zatem wszystko spowijał półmrok. Skoczyli tam, aby schować się. Wkrótce zobaczyli, jak pies rasy Labrador Retriever wchodzi do środka, gdzie były odgłosy. Tam po środku stała masywna Dobermanka a przed nią brązowy pies z chustą na szyi.

-Pani...niektórzy więźniowie uciekli...chodzi o kapitana i zastępcę piesków, oraz tą o dziwnych oczach i brązową Spanielkę...-sapał pies.-Przepraszam, że przeszkadzam...-dokończył. Potem pochylił głowę w odpowiedzi na odpowiedź. Schowane pieski usłyszały wściekły warkot.

-IDIOCI! Zostańcie tu, drudzy niech ich znajdą! Ja muszę biec! Powierzając Wam zadanie żądam żeby nie uciekli.-dokończyła rozwścieczona Mollie, po czym wybiegła z pokoju w prawo. Tymczasem pieski niespostrzeżenie wślizgnęły się do środka.

W pomieszczeniu znajdowały się wszystkie pieski z innego wymiaru. Ogonem Chase dał sygnał do ataku. Psy zaczęły gryźć strażników, a w tym momencie Annie i Nytrae ratowały uwięzione pieski.

-Jesteście!-krzyknęła Faith, merdając ogonem. Potem gdy się oswobodziła podbiegła pod ścianę, gdzie stał jej kołczan. Założyła go jednym zwinnym ruchem na plecy. Zaczęła strzelać do strażników. Oswobodzony Nick dołączył do suczki wraz z Baltem. Do walki ruszyli jeszcze Phoenix, Carmen, Chiron. Wkrótce wroga straż była pokonana i związana. Psy wybiegły z pomieszczenia. Na koniec Phoenix przywitał się czule z Nytrae dotykając jej czoła nosem. Nagle obudził się Ernest, który był już uwolniony. Pungsan podniósł bardzo gwałtownie głowę, rozglądając się na boki zmartwiony zapytał:

-Czy Snowy jest cała?

-Jeszcze jej wraz z resztą nie znaleźliśmy.-odpowiedział Balto, biegnąc do najlepszego przyjaciela. Ten położył po sobie uszy lekko zaskomlał jednak pokiwał poważnie głową.

-Nick! Nic Ci nie jest!-zawołała Faith, biegnąc do pieska. Ten polizał ją po głowie, a łapką przytulił do siebie. Obydwoje spojrzeli sobie głęboko w oczy i odetchnęli z ulgą. Następnie poszli zza resztą grupy.

  • Zmiana sceny odznaka Psiego Patrolu

Kiedy otworzyły się kolejne drzwi, w pomieszczeniu była cała reszta Psiego Patrolu. Najpierw uwolniono Skipper, ze względu na moc superszybkości, suczka pomagała uwalniać pieski. Po uwolnieniu Marco podbiegł do Skye, wraz z Eve, Josh'em, a także Sunset, Amy, Eco i Viggo. Pies rasy Pinczer Średni polizał suczkę po policzku. Zaś dzieci Skye, przytuliły się do matki. Tetradi już miała podbiec by uwolnić Talir, jednak zobaczyła coś w oczach Balto co ją zatrzymało. Prośba? Suczka skinęła głową. Rottweiler podszedł do zielonookiej Malinois. Ta bardzo się ucieszyła na jego widok. Tak ucieszyła, że szczeknęła a jej ogon chodził we wszystkie strony. Oczy błyszczały jak dwa szmaragdy.

-Nie martw się Talir, jesteśmy już przy Tobie i reszcie piesków.-mówił Balto przez zęby, ze względu na klucz. Piesek raz po raz patrzył się kątem oka na suczkę.

-Dzięki Balto...nic Ci nie jest?-zapytała suczka, czekając aż jej prawa tylna łapa zostanie oswobodzona z uścisku metalu. Popatrzyła się na pieska zmartwiona. Ten pokręcił głową, po czym odpowiedział gdy skończył uwalniać suczkę.

-Nie. Mollie wybiegła na wieść o ucieczce więźniów, a Psi Patrol pokonał ochroniarzy.-wytłumaczył suczce niebieskooki Rottweiler. Talir pokiwała głową. Następnie przytuliła się do klatki pieska i podziękowała mu jeszcze raz. Nagle zobaczyła Tetradi i podbiegła do niej.

-TETI! Jejku nic Ci nie jest! Jak dałaś rade uciec?-pytała przejęta suczka, co chwila patrzyła do na białą Cocker Spanielkę w ruder łaty, to na pieski.

-Użyłam swoich mocy.-odpowiedziała swojej najlepszej przyjaciółce suczka. Potem poczuła na sobie łapę Malinois, która ją przytuliła. Tetradi odwzajemniła gest. Kiedy każdy był oswobodzony, przebudziła się Kasha. Pieski zamerdały ogonami. Jednak nagle przemówiła Bite i nie miała dobrych wieści...

-Pieski jest coś co musicie wiedzieć...-zaczęła suczka rasy Owczarek Niemiecki. Każdy spojrzał na nią zadziwiony, ale pozwolili jej kontynuować. Suczka wyszła na środek białego pomieszczenia. Odchrząknęła i ciągnęła dalej.-Obudziłam się trochę wcześniej niż przewidywali...usłyszałam jak mówią coś o zatrutej strzale wymiaru. Oraz o tym, że Mollie będzie musiała nią wstrzelić się w jakiś portal. To chyba był dzień jakiejś koniunkcji. To da jej władzę i kontrolę.

Pieski wzięły głośno powietrza. Każdy wymienił przerażone spojrzenia między sobą. Potem ozwał się Kaito. Każdy popatrzył na psa w czerwonej obroży i słuchał uważnie tego co miał powiedzieć.

-Chyba wiem o jaką chodzi.-zaczął mówić brązowo-biszkoptowy Golden Retriever o jasnobrązowych oczach. Każdy zastrzygł uszami.-Raz na jakiś czas dochodzi do wielkiej koniunkcji, gdzie wszystkie planety znajdują się w tej samej linii.-mówił.

-Bite, a wiesz gdzie ma ona to zrobić?-ozwał się głos Belli, suczka popatrzyła na suczkę spojrzeniem swoich brązowych oczu. Zielonooka suczka zamyśliła się na chwilę. Potem jednak odrzekła niepewnym głosem.

-Myślę, że chyba mówiła o Głównej Sali. Tego jestem pewna tak na 80 %.-mówiła Bite. Każdy popatrzył się na siebie. Nikt nie znał nazewnictwa sal w wieży. Każdy kręcił głowami bezradnie. Nagle jednak ozwał się jeszcze jeden głos. Do przodu wystąpiła Nyks.

-Ja znam i wiem gdzie to jest! Gdy byłam zła przez długi czas ta wieża była moją siedzibą. Portal otworzy się wieczorem, gdy słońce zacznie zachodzić. Jeśli Mollie wstrzeli w niego zatrutą strzałą, to zatruje ona portal. To wiąże się z zaburzeniem wszystkiego co jest tutaj, a pozwoli ciemności panować.-mówiła pewnym tonem głosu suczka ze sznurkiem na szyi. Jednak gdy wspomniała o jej przeszłości popatrzyła się tylko na łapy.-Zaprowadzę Was!

Koniec muzyki.

Chase i Alays skinęli głowami, dając znak aby przeprowadziła pieski. Nyks wyszła na przód. Suczka biegła pod górę przez korytarze, które im wyżej tym ich ściany robiły się ciemniejsze. Mimo to wraz z wzrostem wysokości zwiększała się liczba okien dających światło. Wkrótce zobaczyli bramę. Ares staranował ją swoim bokiem. Wbiegli do wysokiej sali, gdzie sufit podtrzymywały cztery czarno-marmurowe filary. Okna nie miały szyb, a między niektórymi stał filar. Podłoga była czarna w kształcie ośmiokąta. U góry wznosiła się także czarna ściana z marmuru a bliżej dachu prostokątne okna. U góry było jeszcze jedno piętro, gdzie były balkony wewnątrz. Bliżej okna po prawej stronie stały nie wysokie schody, z podestem u góry w kształcie ośmiokąta.

-GRAAH! UCIEKLI! WSZYSCY UCIEKLI!-warknęła Mollie, mając pod jej łapą łuk i strzałę. Oczy suczki zmniejszyły się, cały pysk zmarszczył się. Wpadła w szał. A ochrona skuliła się. -IDIOCI! Mieliście, ich znaleźć a nie dać plamę.-warczała Dobermanka, która nagle zaczęła łapami rzucać papiery. -Zajmijcie się nimi! Uwolnijcie wszystkie mutanty! Ja zrobię co muszę.-odrzekła suczka, lekko się uspokajając. Na koniec posłała Psiemu Patrolowi szyderczy uśmiech.

Labrador, którego wcześniej pieski spotkały z największą pokornością, nawet schylił głowę. Potem posłał rozkaz dwóm innym psom, które pobiegły, drugim przejściem w dół. Potem pies dał rozkaz do ataku. Rozgorzała się walka.

Początek muzyki: Audiomachnie Through the Darkness

Z drugiego wejścia w szybkim czasie wyskakiwały mutanty. A pieski zaczęły walczyć. Każdy wybrał przeciwnika. Jako pierwsza swojej mocy użyła Vitani, mianowicie Furii. Oczy suczki zrobiły się ciemno-czerwone i wydzielały długą łunę w tym kolorze. Jeden z psów skoczył z warkotem na plecy Ernesta, piesek stracił dech. Jednak nadal walczył zażarcie. Mimo to Owczarek Niemiecki zbliżył swoje szczęki niebezpiecznie blisko do gardła psa. Nagle dało się słyszeć wrzask oraz jak pies zaskomlał w bólu.

-ZOSTAWCIE GO!-warknęła fioletowo-biała Gerberian Shepsky. Potem popatrzyła na pieska ze współczuciem i zapytała.-Wszystko ok?

-Tak! Dzięki wielkie Snowy.-odpowiedział Ernest i wdzięcznie zamerdał swoim puchowym ogonem. Oba psy rzuciły się do walki. Ponownie Kasha użyła jen mocy do walki. Play posłał w jednego z psów kulą ognia. Zaś Sarah wytworzyła tornado, w które wpadły dwa mutanty. Suczka wyrzuciła je poza wieżę. Janny i Minty połączyli siły i wytworzyli fale, która "podcięła" łapy wrogom. Słońce zaczęło zachodzić.

Nagle w miejscu schodków rozbłysnął biały owal. A oczy Mollie błysnęły zadowolone. Suczka wzięła strzałę. Stella, która walczyła z jednym z mutantów zobaczyła to. Wzięła głośno powietrza, a w jej głowie przebiegła myśl:

-O nie! Muszę ją powstrzymać! Wykorzystała chwilę, gdy każdy walczy! Ja jestem najbliżej niej!

Lisiczka tylnymi łapami kopnęła mutanta w brzuch, ten z ryknął. Stella ugryzła go w kark, ten runął na ziemię bezbronny. Wykorzystała okazję i zrzuciła go z wieży. Następnie zaczęła się skradać w kierunku Mollie, która patrzyła się na niebo. Gdy portal jeszcze bardziej rozbłysnął zaczęła napinać strzałę i głosić monolog.

Koniec muzyki. Początek muzyki: Twelve Titans Music- Weightless

-Nikt inny nie wpadł na podobny pomysł! Wiele z moich poprzedników próbowało przejąć ten wymiar. Jednak nigdy im nie wychodziło...przez kogo? Lub co? Ich własną nieudaczność i tych Strażników Ziemi! Nigdy nie wykorzystywali swoich potencjałów! Przywódca Arei, owszem spowodował wielki zamęt, był potężny, ale zgubiła go pewność siebie. Potem jakieś grupki żołnierzy Arei, ale tego nawet nie komentuje. Ich cele nie są godne mojego monologu. I Ty Dole, Twoje zamiary godne podziwu. Mówi się, że o zmarłych nie powinno się źle gadać. Ja chyba jednak muszę złamać tą zasadę. Stworzyłeś coś co dałoby Ci potęgę, o której nikt nie śnił. Ale stworzyłeś też potężną broń w postaci psa, który potem Ciebie zabił. Kreowałeś się na silnego, jednak bardzo szybko przegrałeś. No i Nyks. Ciekawy motyw- zemsta. Po przegranej jednak, zmieniła postępowanie. JA wykorzystuje okazje! Nigdy nie dożyli tego momentu. Nie umieli sobie poradzić ze Strażnikami Ziemi i tutejszymi. Mój plan ich wyklucza. Wciągając ich do walki, odwróciłam uwagę ode mnie. A teraz przyszedł czas na wielki moment. Moment który przejdzie do historii! Moment, najważniejszy w moim życiu!

Łapy prawie ugięły się pod Stellą. Wiedziała, że zaraz Mollie dopnie swego i tym razem Strażnicy Ziemi, mogą nie uratować wymiaru. Prześlizgiwała się między oknami i kolumnami niczym cień. Gdzie w tle i wokoło walczyły psy. Gdzie to wymagało wyskakiwała do góry, wykorzystując jej lisie geny. Pod koniec wylądowała cicho tuż za Dobermanką.

-Jak mam jej zabrać tą strzałę? Nie mogę dopuścić, by cały wymiar pogrążył się w mroku. AGH! Myśl! Stella myśl!-myślała Lisica, jej łapy wbiły się w chłodną marmurową podłogę. Nagle jej oczy błysnęły. Oddech przyspieszył i czuła jak adrenalina uderza. W uszach czuła jak pulsują jej tętnice. Jednym zwinnym ślizgiem prześlizgnęła się na bok. Suczka odwróciła głowę i spojrzała tęsknym wzrokiem na jej towarzyszy. Westchnęła. Potem zebrała wszystkie siły, gdy Mollie naprężała łuk. Stella usłyszała krzyki psów, na nie.

Koniec muzyki. Początek muzyki: Twelve Titans Music- Weightless 1:43

Wraz gdy Mollie wystrzeliła z łuku strzałę, wyskoczyła i Stella. Wszystko zdawało się być w zwolnionym tempie. Pieski oglądały całe zajście, dalej walcząc. Nagle strzała ugodziła w białą pierś Lisicy.

-STELLA!-krzyknęła Youki, która nagle przystanęła po środku pola bitwy. Jej oczy oraz Maile napełniły się łzami. A serce przeszył strach i nieopisywalny ból. Jakby ktoś rozdzierał ich serca na kawałki w brutalny sposób. Do tego doszedł szok.

Od razu okolice, rany zabarwiły się na szkarłatny kolor. Z jej gardła wydobyło się rzężenie. Każda sekunda zabierała siły i życie z ciała Stelli, im bardziej trucizna działała. Mollie w wściekłości szczeknęła. Kolejny napad szału wytrącił ją z czujności. Wtedy też ostatkiem sił Stella ruszyła na Dobermankę, zwinnym ruchem szczęk wyjęła sobie strzałę, jednak ona wykonała ogromny grymas w bólu. Następnie zamachnęła sie i ugodziła strzałą w pierś Mollie. Dobermanka wytrzeszczyła oczy, i zaczęła tracić dech. Na koniec Stella zaczęła z nią walczyć, obydwie suczki traciły życiodajne siły. W ostatnim przypływie energii samica Lisa tylnymi łapami ugodziła Mollie w brzuch i wypchnęła ją zza okno.

-GRAAH!-rozległ się przeszywający powietrze krzyk, Mollie jeszcze chwilę trzymała się zimnego marmuru. Jednak trucizna szybko zabrała jej siły. Potem odczepiła się i poleciała daleko w dół. Stella opadła bezsilnie na dół.

Rozdział 4

Wściekły Psi Patrol użył wszystkich swoich sił. Zaś Youki zaczęła bezlitośnie gryźć wrogów. Maile pomogła jej. Flurr weszła w stan Avatara i wraz z Dawn, Hermioną wywołały tornado. Kasha i Vitani w szale Furii taranowały przeciwników śmiertelnie gryząc. W krótkim czasie było już po wszystkim.

Koniec muzyki. Początek muzyki: Hymn for the missing by Red

-Stella...-wyszeptały razem Youki z Maile i podeszły do leżącej blisko okna siostry. Boki Lisicy unosiły się na boki, jednak z każdą sekundą coraz mniej. Otworzyła jej oczy i się uśmiechnęła. Z jej gardła wydobyło się tylko sapnięcie.

-Och...tak mi przykro...*GAASP* musiałam...byłam najbliżej Mollie...trzeba było ją powstrzymać...Ale już po wszystkim, mimo to wybaczcie...nie chciałam Was zostawiać...byłyście najwspanialszymi siostrami, o które mogłam prosić...Kocham Was bardzo mocno. Youki- życzę Ci szczęścia w Twoim małżeństwie z Rocky'm, oraz zdrowych szczeniąt... nawet jak będą to strasznie mi przykro, że nie będę mogła się z nimi bawić...Maile- bądź zawsze taką optymistką, jaką jesteś...życzę abyś znalazła kogoś kto będzie Ciebie godny...A...-mówiła osłabionym głosem Stella, Youki widziała jak krew rozlewa się na czarnej podłodze.

Youki przyłożyła łapę do rany Stelli, jednak nagle do oczu napłynęły łzy gdy zobaczyła, że rana nie zabliźnia się. To zaskoczyło rudo-białą Lisicę o niebieskich oczach. Potem rudo-biało-czarna Lisica, o złotych oczach wzięła powolny, głęboki oddech, by przemówić:

-Nie ma sensu...ta rana jest nie uleczalna, nie przejmuj się Youki, chciałaś dobrze i zrobiłaś wszystko w swojej mocy...jak wrócicie powiedzcie mamie, jak bardzo mocno ją kocham, dobrze? I, że zawsze będę przy niej oraz Was. Miejcie też na oku mój las...wybaczcie mi...

-Nie ma nic tu do wybaczania.-odrzekła poważnie Maile, zaś Youki pokiwała głową.-Jesteś naszą bohaterką.-dopowiedziała zielonooka suczka.

-Nie ma bardziej honorowego zachowania przyjaciela Psiego Patrolu, a nawet samego członka drużyny. Jesteś bohaterem nie tylko dla nas, ale i całego wymiaru.-odrzekł poważnym tonem głosu Chase, występując do przodu. Stella uśmiechnęła sie lekko. Tak bardzo chciała merdać ogonem, szczekać i cieszyć, ale w ciele czuła ogromną słabość.

Stellę nagle ogarnął spazm, który wstrząsnął jej ciałem. Czuła, jak jej oczy powoli zasłania mgła, traci zmysł powonienia, smaku. Popatrzyła ostatni raz na swoje siostry, a potem z westchnięciem zamknęła oczy. Życie uleciało z niej, a wkrótce ciało stało się zimne niczym kamień. Maile oraz Youki zaczęły płakać, zadarły głowy do tyłu i zaczęły wyć. Wkrótce do żałobnej pieśni dołączyły się inne psy. Wycie echem odbijało się od ścian. Gdy zakończyły wyć, zobaczyły, że zaczynają blaknąć. Rocky pomógł Youki wziąć ciało Stelli, a sam przytulając pocieszał ją. Mieli oni zabrać ją ze sobą do Zatoki Przygód. Nie wiedzieli, że ktoś ich obserwuje z boków, a mianowicie duch Stelli.

-Idę z Wami.-powiedziała, zdając sobie sprawę, że nikt jej nie usłyszał. Wkrótce rozbłysnęło białe światło i pieski znalazły się na podwórku przed bazą Psiego Patrolu. Patrzyła jak pieski opłakują jej śmierć. Ryder wybiegł z bazy, i załamany upadł na kolana i przytulił do siebie ciało Stelli.

Stella przypomniała sobie, gdy otworzyła ponownie oczy, zaskoczona zamrugała. Wiedziała, że przecież umarła. Teraz miała świadomość, że zaczęła jej pośmiertne życie. Nagle pojawiły się przed nią jasne obłoki. Ona stała nad swoim ciałem. Zauważyła, że wygląda zupełnie inaczej. Nad jej głową unosiła się aureola. Z boków wyrastały jej białe skrzydła. Jej futro było bardzo jasnobrązowe. Uszy były ciemniejsze, u góry widniały ciemnoróżowe pasy. A na samej górze ciemno-różowo-szare pędzelki. Nad oczyma miała łatki w tym samym kolorze co pasy na uszach. Między nosem, a oczyma miała pas w kolorze uszu. Od pleców po górną część ogona ciągnął się pas w tym samym kolorze, co wymieniony był poprzednio. Na nim znajdowały się ciemno-różowe pasy. Pysk, klatka piersiowa, podbrzusze spód ogona i długie "skarpety" na łapach były białe. Na klatce piersiowej widniało szaro-ciemno-różowe serduszko. A jej przednie łapy miały falisty pas w ciemno-różowym kolorze. Nawet kolor oczu miała inny, bo niebieski. Wtem zmrużyła oczy, bo rozbłysnęło jaskrawe światło. W stronę suczki zaczął iść zielonooki Bernardyn.

-TATA!-krzyknęła zachwycona Stella i podbiegła do ojca. Obydwoje mocno się przytulili do siebie. A z oczu Lisicy poleciały łzy szczęścia. Czuła jak potężna łapa przytula ją.

-Stello, tęskniłem. Jednak byłem bardzo z Ciebie dumny. A teraz chodź, pokażę Ci niebo.-mówił Feral, jego córka pokiwała głową. Ostatni raz obejrzała się za siebie zanim podążyła za ojcem. Usłyszała jak Matt mówi głośno:

-Stella jest bohaterką!

Koniec muzyki.

Suczka uśmiechnęła się i podążyła za jej tatą.

Koniec

Galeria

Advertisement